czwartek, 14 października 2010

Trinidad

i stalo sie, zaczynam sie upodabniac do kubanczykow. dzisiaj nabylem za cale 4 cuce slomkowy kapelusz z czarna tasiemka w ktorym wygladam jak kubanski chlop, ale przynajmniej chroni przed sloncem, ktore pali niemilosiernie. W ciagu dnia po miescie poruszaja sie tylko turysci i naganiacze, wszystkie pozosatle istoty chronia sie w cieniu, i oszczedzaja energie i plyny, bo pot plynie strumieniami. W ogole zaobserwowalem, ze kubanczycy sa krolami siedzenia, czy to hawana czy santiago czy trynidad, wszyscy wysiaduja na krzeselkach, w cieniu w ciagu dnia lub przed budynkami wieczorem i w nocy. Szczegolnie widoczne to jest w duzych miastach, jadac noca mozna zaobserwowac tlumy strozy nocnych korzystajacych z urokow najprzyjemniejszej pory dnia, a przy okazji jest to chyba sposob systemu na ukrycie bezrobocia.

Krotka dygresja odnosnie systemu, moj przyjaciel carlos narzekal wczoraj strasznie na to co sie dzieje na kubie, mowil ze system nie dziala i trzeba go zmienic, socjalizmu nie ma. I cos w tym jest maja tutaj system 2 walutowy oficjalna waluta kubanczykow to pesos cubano, a turystow to cuc czyli poeso convertible, na sztywno zwiazane z dolarem (taki odpowiednik polskich bonow dolarowych). Niestety nie dziala tu prawo kopernika- kogos tam, mowiace o tym ze zly pieniadz powinien wypierac dobry. Jest wrecz na odwrot. Wszyscy kubanczycy jak powietrza chca cucy i ich powszechnie uzywaja. Moje wczorajsze wizyty w fabryce rumu (zagladalem niestety tylko przez drzwi bo nie chcieli wpuszczac turystow; cygar wielkie rozczarowanie - gdzie te grube kubanki skrecajace cohibas na spoconym udzie oraz podroze z carlosem wskazuja na to ze wszyscy tu krandna. Carlos okazal sie super przewodnikiem, bardzo przyjacielskim, chociaz odrobine drogim:) znal wszystkich paserow w miescie. Najpierw zabral mnie do goscia u ktorego moglem kupic po okazyjnej cenie rum kradziony z fabryki, a po wizycie w fabryce cygar stalem sie wlascicielem 2 opakowan cohiby, w atrakcyjnej cenie 35 cuc za pudelko:) dzisiaj naganiacz w trynidadzie potwierdzil ze to dobra cena. Jak by nie bylo, wszyscy kradna, jedno pudelko wyniosla moja przewodniczka z fabryki, zarabia normalnie 10 cucy miesiecznie wiec ja troche rozumiem. drugie carlos zalatwil u jednego ze swoich znajomych paserow. koniec wczorajszego dnia spedzilismy w twierdzy z 16 wieku broniacej dostepu do zatoki santiago i na sympatycznym obiedzie u znajomych carlosa. Cala podroz w okolicach santiago odbywalem w chevrolecie z 57 roku, ktorego wlasciciel zapewnial ze poza radiem wszystko jest oryginalne. Samochod w rzeczy samej imponujacy i niezle zachowany (wlasciciel - Orlando, jest czlonkiem lokalnego automobilklubu). Noca podroz z santiago do trynidadu, malego miasteczka w centralnej kubie. Noc w autobusie, jak zwykle byla walka o zajecie wlasciwej pozycji, cale szczescie doswiadczenie podpowiadalo zeby zabrac spiworek, bo kierowca chlodzil niemilosiernie. po drodze mijalismy w ciemnosci grupki ludzi czekajacych na ciezarowki zabierajace ich do pracy.

Generalnie kuba to kraj wielkich idei, doslownie, wszystko stracilo juz tu forme, samochody, drogi, domy, wszystko rozpada sie w oczach i tylko idea tych przedmiotow trzyma jej jako tako w kupie, system zreszta tez zostal juz tylko z idei. W duzych miastach nie widac tego tak intensywnie jak w trynidadzie, ktory obsypany jest prywatnymi restauracjami, kwaterami, galeriami, sklepikami i wszelkimi innymi przejawami prywatnej inicjatywy pozwalajacej na zarobienie kilku cucy. No moze poza systemem bankowym, probowalem wymienic dzisiaj pieniadze w lokalnym banku spoldzielczym (cadeca casa de cambio) ale bylem o 4:32 a bank otwrty jest do 4:30 wiec nie ma pomiluj.

Trynidad to sympatyczne male miastecznko (troche wiecej niz 50 tysiecy mieszkancow) o niskiej glownie parterowej zabudowie. Miasteczko zostalo zalozone na w 16 wieku, jako 3 na kubie, niestety ze wzgledu na swoje polozenie, przez dlugi czas zyla wylacznie z rolnictwa i slynelo jako baza dla piratow. Miasteczko jest urocze, zwiedzilem dzisiaj kilka muzeow przedstawiajacych zycie lokalnych moznowladcow, ktorzy zgromadzili majatek dzieki plantacji trzciny cukrowej, wille imponujace, mahoniowe meble, porcelana franuska, niemiecka, czeskie krysztaly, takie male palace. Zajrzalem tez do Museo nacional de la lucha contra banditos prezentujacego postepy w walce z kontrrewolucja, upamiejatniajacego wielkich rewolucjonistow ktorzy zgineli 26 lipca 1953 roku w nieudanym ataku na koszary mocando w santiago. poza tym poszwedalem sie w sloncu i strumieniach potu po miescie, a zaraz wracam do casa particulares w ktorej sie zatrzymalem, bo zgodnie z obietnica wlascicielka carmen przygotowuje kolacje.

Jutro rano wracam do hawany na spotkanie huberta. ciekaw jestem jak mu pojdzie przeprawa na lotnisku, czy rowniez spotka niezmiernie sympatycznych oficerow bezpieki, ktorzy wybebesza jego bagaz, wszystko z usmiechem na ustach.

A jeszcze z malych dzisiejszych obserwacji, szwedajac sie po miescie zagladam przez okan do mijanych budynkow, widoczki zazwyczaj tradycyjne, a to pani przed telewizorem, a to pan czytajacy gazeta, a to dzieciaki ... w jednym z okien widzialem grupke dzici w wieku 4-6 lat siedzacych przy stoliku w jedenej sali i grajacych w domino, natomiast w drugiej stala obrocona do mnie plecami grupka i powtarzala za pania w rytm melodii... comendante cheguevara... wszyscy byli ubrani w czerwone spodenki, biale koszulki z ktrotkim rekawkiem i czerwone chusty, chyba lokalni pionierzy ktrorzy maja niesc dalej ogien rewolucji.

Domino jest tu chyba ulubiona gra, wlasciwie na kazdym rogu mozna zobaczyc panow w roznym wieku z wielkim zacieciem grajacych w domino.

O zgrozo nikt tu nie pali cygar, wiec pozwolilem sobie byc tym jedynym ktory siadl w cieniu na laweczce, na plaza mayor i w swym slomkowym kapeluszu wypalic jedno cygaro ku czci kubanczykow, zapach zanecil w krotkim czasie turysto, ale tez i Eduardo ktory proponowal mi zakup w okazyjnej cenie cohiba, montenegro, romeo i juliet i wszelkich innych marek cygar ktore mozna tu nabyc.

czas na mojej karcie sie powoli konczy sprobuje jeszcze wrzucic jedno zdjecie ale nie wiem czy ta misja zakonczy sie powodzeniem, ostateczie kuba to rzeczywistosc modemowa, niestety ta opcja jest niedostepna, wiec zdjecia beda po powrocie, a na razie jestescie zdani na moje niezgrabne opisy

11 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Moim zdaniem bardzo zgrabne. Az zaczełam nucić comendante, i przypomnialo mi się, jak bylismy u Pawła i dostepne to było w czterdzestu wersjach jezykowych :)
Mam nadzieje, że palenie cygara w slomkowym kapeluszu zostało uwiecznione? - k

Anonimowy pisze...

Ciekawa jestem, czy w tamtejszych szkołach chłopcy tez ubrani w czerwone spodenki, biale koszulki, itd. niosa przede wszystkim "ogien rewolucji"? Serdeczności - wrocławska M

Unknown pisze...

Niezłe! Już wiem gdzie pojadę na następna wyprawę :-)))

Nie wypal tych wszystkich cygar i przywieź parę sztuk do Wawy!

Anonimowy pisze...

"..i stalo sie, zaczynam sie upodabniac do kubanczykow. dzisiaj nabylem za cale 4 cuce slomkowy kapelusz.."

Noooooooo ale jak chcesz się w pełni upodobnić do Kubańczyków ...to sam kapelusz to mało! ...musisz też chyba kupić i szorty z dłuższymi nogawkami...!!! ...wieść gminna bowiem niesie, że ci cali Kubańczycy to tam z tymi Kubankami wciąż tylko kręcą interesem!!! ...tzn rzec chciałem że "kręcą interesy" B-)))

...wlazłeś między wrony... ;)))

....no tak... ale MM to mnie normalnie teraz "zaszczeli" ....na śmieć!!! :)))

exNaleśnik

Anonimowy pisze...

"..i stalo sie, zaczynam sie upodabniac do kubanczykow. dzisiaj nabylem za cale 4 cuce slomkowy kapelusz.."

Noooooo ale jak już chcesz się w pełni upodobnić do kubańczyków ...to kapelusz to mało! ...musisz też chyba kupić i szorty z dłuższymi nogawkami...!!! ...wieść gminna bowiem niesie, że ci cali Kubańczycy to tam z tymi Kubankami wciąż kręcą interesem!!! ...tzn rzec chciałem że "kręcą interesy" B-)))

...w celach dogłębnego poznawania ichniej kultury rzecz jasna :D
...wlazłeś między wrony ;)))

....no tak... ale MM to mnie normalnie teraz "zaszczeli" ....na śmierć!!! :))) bądź więc grzeczny bo na mnie będzie :)))

pozdrawiam

exNaleśnik

Anonimowy pisze...

Hopaku, zamawiam dobry rum (albo nawet bardzo dobry) z checia sie z Toba podziele po Twoim powrocie:) - Wojtek

Anonimowy pisze...

Najlepsze życzenia wielu udanych podróży, spełnienia marzeń - tych większych i tych mniejszych, no i wszystkiego co się szczęściem zwie. Z serdecznościami dla naszego Kochanego JUBILATA od rodziców (w-w)

Unknown pisze...

Wszystkiego najlepszego brader! Niezłe miejsce na świętowanie 30-tych urodzin! :-)

Ania J. pisze...

Wojtusiu kochany, rośnij nam duży, żeby żonka o Ciebie dbała (i sąsiadki;-), żeby marzenia się spełniały i podróże nigdy nie nudziły. Sto lat!

Anonimowy pisze...

"O zgrozo nikt tu nie pali cygar ..." - bo raczej zwykłego, szarego tubylca nie stać. Na taki luksus może sobie pozwolić przywódca :)
Jak się masz? - m z W-wia

olgita pisze...

feliz cumpleanos!