niedziela, 6 lipca 2008

na poludnie

Dzisiaj jest dzien podrozy, ale tym razem podrozujemy w czasie (w przestrzeni tez, ale do tego wszyscy sie juz przyzwyczaili). Otworzylam dzisiaj poczte, a tam odpowiedz na moj mail do Macka, wieki cale niewidzianego kuzyna. Mam nadzieje, ze spotkamy sie w Denver. W kazdym razie dostalam od Macka zdjecie, ktore momentalnie przenioslo mnie w przeszlosc
(zdaje sie, ze pierwsza polowa lat 80.). Here you go:

Jak widac nie byly to jeszcze czasy, kiedy wszystko co sie nosi, ma byc obcisle.. Blond grubasek to ja, w srodku syn Macka, a po prawej moja siostra.
A podroz w przestrzeni odbyla sie na poludnie - pojechalismy do Meksyku, nie daleko, do Nogales, na pyszny obiad i troszke tequilli. Miasta przygraniczne maja w sobie cos szczegolnego - wiecej w nich straganow, przez srodek biegnie rzeka, albo pas pustej ziemi, albo plot. W Nogales jest plot. The Great American Wall, sciana zaslaniajace niechcianych kucharzy, bagazowych, pokojowki, sciana, za ktora otwiera sie swiat wielkich szans i konsumpcji, plastikowych toreb, niepotrzebnych ciuchow, zarcia ze stresu i coca-coli zero.

Krzyze upamietniaja ludzi, ktorzy zostali zastrzeleni w trakcie forsowania granicy do lepszego swiata.
Niektore krzyze sa bezimienne.

Dreamland po lewej. Tani dentysta po prawej. Bez ubezpieczenia.

(Granice sa bliznami/ranami na ziemi.)

A to juz w sklepie, Meksyk sprowadzony do minimarketu.

Troche nieostre zdjecie. Margaret kupila grubego Elvisa do swojej pracowni, tylko w wersji bialej (Fat Elvis blanco). Gruby Elvis ma na swojej grubej klatce piersiowej drzwiczki, jak sie je otworzy mozna przejrzec sie w lusterku.

Meksykanski odpowiednik ogrodkowego krasnala.

Hank i Margaret w czasie naszego meksykanskiego obiadu.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

"..The Great American Wall, (...)ściana, za która otwiera sie świat wielkich szans i konsumpcji.."

...i ten marny, tandetny blaszany płot to ma być jakaś "zapora"? To proszę się nie dziwić, że "ticos" do tego "dreamland'u" walą drzwiami i oknami. Amerykanie do wielu rzeczy zabierają się "od d.. strony". Siłowo zamiast mózgowo. Ja od lat mieszkam tuż przy granicy białoruskiej. Kate byłaś tam sama i ten ich "raj" na własne oczy widziałaś. A jednak nikt z tobołkami naszej granicy w drodze na zachód masowo nie przekracza. Srilanki, wietnamy, pakistany owszem - "radzieccy" zaś nie. Czemu? Granica owszem od strony czysto fizycznej jest strzeżona nieporównanie lepiej - lata doświadczeń (amerykanie powinni tam swych pograniczników na staż wysyłać) ...ale to nie wszystko. Białoruskie władze, radzieckim wzorem zbudowały ten great wall w głowach ludzi. WMÓWIŁY swym obywatelom, że po pierwsze wokół czyha "wrogi świat", że tu u nas jest "bieda i dzicz", że w sumie to oni "pobili giermańców" ;), że powinni być z tego po wsze czasy dumni i że tylko ich genialny "wąsaty baćka", gwarantuje im utrzymanie "dotychczasowych zbobyczy" i tego co już "mają" :))) ...nieprawdopodobne, ale to działa, bo jak inaczej wytłumaczyć dumę z mieszkania w zacofanym skansenie?
Czasem z tymi ludźmi rozmawiam i oni w te banialuki autentycznie wierzą. Słowem władze USA pospołu z Meksykańskimi zamiast inwestować w tandetne płoty, powinny puszczać w TV w kółko np. reportaże gett Brooklyn'u, mroczne filmy gdzie "maschine gun" jest głównym bohaterem (zamiast 4873 odcinka "Dynastii"), chwalić wszem i wobec meksykański "dobrobyt" i wyższość ich swobody życia ("manana!" - jutro!) oraz tequili na whisky.. I kto wie może problem sam się rozwiąże :)))) A tym płotem to niech się nie ośmieszają - nic on nie da.
Pozdrófki
Naleśnik

Anonimowy pisze...

"Takie śliczne dzieci, czyje to?" - pytanie moich kilku koleżanek na zlocie :) w Sulistrowiczkach. Troszkę lat minęło i nie poznały ani Ciebie Kasiu, ani Agatki. Mam nadzieję, że uda Wam się spotkać z Maćkami. Sciskam - m

Anonimowy pisze...

Nalesniku, ci 'radzieccy' nie w polszy a w stanach siedza :-) tobolki do samolotu, i nie 'biedy i dziczy' sie w tym usa spodziewaja, a z gola czego innego. co ktorys tam polak chce ze stanow do polski kiedys wrocic -sasiedzi zza wschodniej granicy do siebie raczej rzadko. great wall w glowach chyba sie juz sam zburzyl...
jeszcze cos chcialam napisac, ale zapomnialam...
olgita