piątek, 6 czerwca 2008

Sto lat! (i Tulum)

Pierwsza sprawa jest taka: dzisiaj sa urodziny Taty I. i z tej wlasnie okazji WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO, TATO!, a dla czytelnikow informacja, ze jezeli brakowalo okazji do wieczornego toastu to juz jest :)

Po drugie, uff... na poludniu duzo lepiej. Obejrzlismy dzisiaj pierwsze ruiny po Majach.



Ruiny takie sobie, ale polozone genialnie nad niebiesciutka woda i piaszczysta plaza, w koncu to ruiny karabskiego portu. Oczywiscie pelno Amerykanow, ale srednia wieku juz wyzsza niz w przypadku wspomnianych przez Olgite studentow na spring breaku. Ale tez bylo wesolo. Amerykanie, jak to Amerykanie ze smiertelna powaga podchodzili do ruin portu opuszczonego pod koniec XVI wieku, wybudowanego jeszcze wczesniej. Taka ruina ponad piecsetletnia to sie w glowie nie miesci. Ustawiali sie wiec i usmiechali do kamer, co chwila dobiegaly nas stanowcze zapewnienia typu "yes, that is a good shot, with that ruin back there, yes, definately". No to my tez: Wojtek i ruina back there, Kate i ruina back there.


Fakt jest taki, za duzo z tego nie zostalo. Widac forme zabudowan, ale rzezb juz prawie wcale, z rzadka troche jakiegos barwnika, w miejscach gdzie trudniej bylo dostac sie wodzie deszczowej. No i robilismy furrore z plecakami w taki upal. Ruszylismy dzis rano z Cozumel, na prom, potem sniadanie (mniam, niech zyja uliczne stragany ze swiezym sokiem pomaranczowym i tacos z krewetkami!), na autobus, ktory podwiozl nas na skrzyzowanie glownej drogi z boczna w strone ruin. Do ruin byl kilometr, czyli calkiem blisko. Ale wiekszosc turystow pokonywala ten straszny dystans w wagonikach ciagnietych przez traktor. No to wyobrazcie sobie, jak patrzyli na nas. Czulismy sie co najmniej jak maratonczycy ;)
Reszta dnia to juz byczenie sie na plazy i powrot do zabaw dziecinstwa - skoki przez fale, na glowke, na plecy, prosto w spieniona wode. No i obowiazkowo, budowa zamku z fosa.

Jedynym minusem Tulum sa ceny. Budzetowe zakwaterowanie przy plazy (a chcielismy juz koniecznie przy plazy, bo nastepna plaza pewnie za rok) to tzw. cabaños. Mozna by myslec, ze to bungalowy, ale nie bardzo, szukalismy polskiego odpowiednika i najblizsze okreslenie, wlasciwie doskonale oddajace istote cabaños to "szopa". Otoz szopy na plazy sklecone z desek i przykryte liscmi palmowymi z dwoma plastikowymi krzeslami, podwojnym materacem oraz mini stolem (w sumie jakies 3m x 3m) kosztuja 30 usd za noc. Wersja luksusowa, dalej bez lazienki, ale za to z drewniana podloga (a nie po prostu piaskiem) kosztuje od 40 do 50 usd za noc. Tyle za szope nie bylismy gotowi zaplacic (za 10 usd szopa bylaby jak najbardziej zdatnym mieszkankiem), postanowilismy wiec, ze skoro ma byc plaza, to bedzie plaza, dorzucilismy troche dolarow i przynajmniej stosunek jakosci do ceny jest bardziej zadawalajacy (choc Azja, a nawet Ameryka Pd. to to nie jest :)).

Jutro kolejne ruiny, rano wyruszamy do Chichen Itza.

9 komentarzy:

Anonimowy pisze...

pierwsza!!
Wszystkiego Najlepszego dla Pana Taty I.
Serdecznosci dla Doktora Michala
Pozdrowienia dla naszych "Tortilas"
majka

Anonimowy pisze...

Po tym jak Nalesnik samozwańczo ogłosił tak atrakcyjne nagrody za pierwszeństwo w pierwszeństwach Majka ewidentnie kontratakuje...;-)

Za serdeczności dziękuję!
Do zyczeń dla Taty I. się przyłączam!

Michal (jak juz mnie zdekonspirowano...;-)

Anonimowy pisze...

Do Naleśnika w Wigilię Wigilii Urodzin

Nawet nieczuła maszyna
Gdy tknie ją Twoja łapka
Psuje się z podniecenia
Taka to dla niej gratka

Dreszcz klawiaturę przechodzi
Gdy pieścisz ją swymi palcami
Myszka od zmysłów odchodzi
Kiedy jesteście sami !!!

Grzeją się więc pamięci
Szaleją CD napędy
I byłyby się rzuciły na Ciebie
…. ale techniczne względy

Maszyna łypie więc swym monitorem
I łasi się jak małe kotki
Przełyka bity z bólem
Bo ma ochotę na psotki

Kiedy czarujesz monitor
Swych oczu powabnym spojrzeniem
To każda dziewczyna na świecie
Odpowie Ci zachwyceniem ;-)))))

p.s Drogi Naleśniku i "Czytaczu bloga Kasi i Wojtka" włącz glosniki i kliknij tutaj

Anonimowy pisze...

nic dodac nic ujac :-))))) NALESNIKU, CO TY NA TO ???!
olgita

Anonimowy pisze...

Pierona.. jak na "wigilię" tych swych nieszczęsnych urodzin płonię się po tych "życzeniowych przedbiegach" jak jakaś piwonia, to co będzie w TYM DNIU??? Strach się bać ..."nadziałem" się ewidentnie i nasza urocza, blogowa "sekcja żeńska" pojeździ sobie walcem po biednym Naleśniku, rozplaszczając mnie do reszty :))) Ale zdzierżę wszystko. Tylko na tyle Was stać dziewczyny? :)))
...przyłączam się do życzeń dla "TatyAj" (wciąż cicho liczę też na jakiś tu Jego debiut pisarski - artykuły fachowe pisze normalnie sążniste) ...w tym przypadku można już tylko życzyć dużo zdrowia i szczęścia (za cała resztę można wszak zapłacić kartą) - I dziewczyny proszę zapamiętać, że "bliźniaki to w sumie fajne chłopaki są" - "kochajta" ich :))))
Pozdrawiam
Spłoniony-Naleśnik

Anonimowy pisze...

Naleśniku
nie bede miec komputra w Dzien Twoich Urodzin dlatego wlasnie dzisiaj pozwolilam sobie troche dokuczyc
majka

Anonimowy pisze...

Przyłączamy się do życzeń dla Pana Taty.
Dziękujemy za życzenia - było trudno - 3,5 miesiąca nauki i stresu doprowadziły nas prawie do UPADKU!!! dosłownie i w przenośni!!!
Ale mąż postarał się i wynagradza straty moralne.
JESZCZE RAZ DZIĘKI ZA TELEFON-MIŁO BYŁO WAS USŁYSZEĆ!!!
Julka, Rafał i Małgosia i Popi

zwojtek i bartoniczek pisze...

a zajeżdżacie do Palenque? obowiązkowy nocleg w cabanas przy ruinach!
pewnie będziecie też w San Cristobal - bardzo przyjemne miejsce, chociaż sporo backpackarsów; specjalność Meksyku - chapulines popijane litrową Coroną! :) ...ale macie fajnie...
jola

Anonimowy pisze...

Majka dzięki za życzenia, niezwykłe i co by nie mówić ...super :)
kiedy mogę się "odźwięczyć"?
Naleśnik :)