niedziela, 15 czerwca 2008

garsc zdjec

Dzisiaj odwiedzamy Pueble, w ktorej wkrotce spotkamy sie rowniez z Olga i Agnieszka. Dziewczyny po wczorajszej przygodzie z brakiem miejsc w samolocie dotarly w koncu szczesliwie do Meksyku. Poczatek dnia spedzaja z rodzina przyjaciela Olgi z Chicago, ale juz o 18:30 jestesmy umowienie na przeciwko glownego wejscia do katedry. Katedra swoja droga imponujaca, Meksykanie rowniez doceniaja piekno architektoniczne tego budynku i kunszt jego wykonczenia i chyba z tej okazji katedra zostala umieszczona na banknocie 500 pesos.
W oczekiwaniu na dziewczyny postanowilismy, po wizycie w Museo Amparo, gdzie obejrzelismy bardzo ciekawa wystawe sztuki wspolczesnej Palomy Torres poswieconej przestrzeni miejskiej, zajrzec do pobliskiej kafejki internetowej. Tutaj niespodzianka, porty USB dzialaja i nawet komputer rozpoznaje nasz aparat, wiec szybka dezyzja, rezygnujemy z dalszego zwiedzania, przynajmniej na chwile, i wrzucamy zdjecia z poprzednich dni. Mamy nadzieje ze zamieszczone fotki zadowola nawet najwiekszych malkontentow:) i zadosc uczynia poprzednim brakom. (Po lewej Maly Mongol podziwia uroki San Cristobal.)
Ponizej nocna illuminacja katedry w San Cristobal.

Uliczni artysci, a wlasciwie akrobaci - San Cristobal.


Teraz kilka zdjec z podziwianego przez nas w okolicach Tuxtli kanionu del Sumidero. Sam kanion potezny, w najwyzszym miejscu goruje ponad 900 metrow nad rzeka.
Ponizej krokodyl waga junior w szerokim usmiechu do kamery, a la "przeklenstwo dentysty", Kaska nie mogla uwierzyc, ze zwierzak nie jest plastikowy, tak lekce sobie wazyl nasza obecnosc,i wygrzewajac sie bez ruchu w porannym sloncu.

Szybujace nad kanionem sepy, czyzby nie wierzyly w umiejetnosci naszego sternika i liczyly na obfity obiad z turystow?

Dla milosnikow ptakow ciag dalszy (Patulka, specjalnie na Twoje zyczenie): pelikan w locie i odpoczywajacy z kolegami na galezi, prawda, ze uroczy?

Ponizej przyklad fascynujacego sposobu dostosowywania sie natury do zmieniajacych sie warunkow konkurencji. U nas drzewa gubia na zime liscie, tutaj takie zachowanie bylo by kompletnie nieroztropne, bo konkurenci w tym czasie rosliby sobie spokojnie i zajeli dostep do swiatla. Natomiast by bronic sie przed pasazerami na gape, ktorzy wyrosliby drzewu na pniu lub galezi, niektore drzewa, tak jak w Australii, zrzucaja co roku kore.

Ciag dalszy cyklu cuda z kanionu del Sumidero: forma skalna uksztaltowana przez okresowo plynacy wodospad ochrzczona przez lokalnych przewodnikow nazwa "Choinka".

Opisywany w jednym z poprzednich postow kosciol w wiosce San Juan de Chamula, z zewnatrz niepozorny, wewnatrz niesamowity, a do tego jakie obrzedy!!! Mysle, ze i u nas znalazloby sie wielu amatorow takiego transcendentalnego doswiadczenia.

A to juz Mexico City, nieopodal Museo Nacional de Antropologia, prezentowane sa lokalne tance voladores, tu tubylcy z plemienia Totonac, szybuja wkolo 30 metrowego slupa, przywiazani linami w czym akompaniuje im bebniarz na szczycie slupa. Liny pierwotnie zawiniete wokol slupa, pod wplywem ciezaru tancerzy-akrobatow powoli rozwijaja sie i sprawiaja, ze slup sie obraca, a panowie szybuja w powietrzu jak na karuzeli. W czasie lotu wykonuja rozne artystyczne figury, starajac sie zachowac rytm wybijanej na bebenku muzyki.

Zaraz obok ich koledzy z innej druzyny plemiennej bawia sie w rytm bebna juz w calkiem przyziemne gry i zabawy wojenne:)

Zmeczony ogladaniem tancow ludowych i udzilaniem wywiadow niezbyt lotnym lokalnym studentom, starajacym sie zdobyc zaliczenie z angielskiego, musial podniesc poziom cukru i przeistoczyl sie w cookie monstera:)

6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Kasia pewnie by udzieliła zaliczenia :), zwłaszcza że słodkie lubi, a TACY LUDZIE SĄ DOBRZY (bardzo) i do tego mają miękkie serca!!!
Niech spróbuje ktoś zaprzeczyć - mJ

Ania J. pisze...

Kochani Sąsiedzi!
Jesteśmy ostatnio trochę nieobecni na blogu, ale niech nas kaczka kopnie...tylko ciałem, bo duchem ciągle z Wami. Nie pływamy wprawdzie między krokodylami, ale dzieje się i u nas, stąd te braki:-) A może to i dobrze, przynajmniej i my będziemy mieli co opowiadać:-)
Ania&Kuba

Anonimowy pisze...

Kasiu Ty Łakomczuszku!!!
dobre byly te kolorowe cisteczka/cukierasy????
Zemsta Montezumy Was nie dopadla ?
pozdrawiam ze slonecznego Wrocławia..
majka

Anonimowy pisze...

siedzimy w hotelu isabel w centro historico w mexico city i sprawdzamy, ile jest komentarzy na blogu. oj, cos cienko grupo trzymajaca bloga ... tylko trzy..?!olgita

Anonimowy pisze...

"..siedzimy w hotelu (...) sprawdzamy, ile jest komentarzy na blogu.."

Czy ja dobrze widzę? "Siedzimy i sprawdzamy"? Znaczy się "zoom" jeszcze w oczach tam jest? To co to niby ma być? ...szumnie od miesiąca zapowiadany "światowy zlot weteranów globtroterki" z teqiulą i ostrą jak ogień chili ...czy kameralna "herbatka i ciasteczka" u cioci? ...w postach to prawie "Indiany Jonesy", a potem coca colę na zlocie sączą? :))))
Pozdrawiam
Naleśnik

Anonimowy pisze...

Rety,
dzięki za pelikany. Są wspaniałe i takie ładne na buzi:)!
Bawcie się dobrze w tym chwilowo poszerzonym team'ie i nie róbcie niczego, czego my byśmy nie zrobili:)
Patrycja:)