czwartek, 3 kwietnia 2008

Krowka przydrozna


Czeslaw Milosz napisal "Pieska przydroznego" (dobrze pamietam tytul?) i okazalo sie, ze powstal nowy gatunek literacki (pieski). Luzne, krotkie narracje. My tez jestesmy tworczy: obrazki bez ladu i skladu, wyciagniete wprost z karty aparatu, wybrane w miare jak komputer powoli trawi bity w jotpegowym jezyku i pokazuje male kolorowe ikonki z zapisem trzech ostatnich dni z zycia Bromby i Malego Mongola. Bez roszczen do Nobla czy katedry, ku uciesze Waszej i naszej :)

Bromba i pyton (oraz australijskie dziewcze z prerii).

Pocalunek jaszczurki o niebieskim jezyku. Nieostre, ale widac chyba ten zachwyt :)

Dwa razy grozniejszy slonowodny krokodyl :) Reptile Centre, Alice Springs.

Uluru o wschodzie slonca.

Droga z Terytorium Polnocnego do Queensland jest niesamowita. Zatrzymujesz sie, wdrapujesz na dach samochodu i widok dookola az po horyzont. Mozna niemal uwierzyc, ze Ziemia jest plaskim krazkiem otoczonym wielka otchlania. Od czasu do czasu widac slupy dymu, zaleznie od sily wiatru waskie i strzeliste albo sunace blisko ziemi, faliste i nieregularne. Tak wyglada krajobraz po pustynnym pozarze. Ocalaly tylko kopce termitow, sa ognioszczelne, wiatro- i wodoodporne.

Tankowanie nalezy tu planowac!

Muszy Jar (Kings Canyon).

MM i wicked car (Wnikliwie czytajacym napisy przypominamy, ze jest to wersja ultra wicked, a wszystkie grzeczne rodzinne camper vany byly juz niedostepne ;)) W kazdym razie nie liczymy na lagodne komentarze. Ostrzyc piora!) na granicy pomiedzy Terytorium Polnocnym i Queensland. MM przejechala wlasnie 367 km po australijskim pustkowiu i nie zapomniala jechac lewym pasem!

Bromba nad Muszym Jarem (zobaczcie, co takiego siedzi Brombie na ramieniu).

Droga pomiedzy Tennant Creek a granica Queensland (wczoraj).

Mala Mongolka i Uluru (ze szczegolnym pozdrowieniem dla Kury!)

18 komentarzy:

Anonimowy pisze...

O szczęście niepojęte! Chyba żeście jednak "łodlepili" gdzieś ten przeklęty plasterek z portu USB i mamy wreszcie jakieś "łobrazki" :))) Zuchy! Radują się oczy moje. Trochę słońca wpadło tym sposobem do naszej szarej dziś krainy :)Teoria "cioci pod Otwockiem" wali się tym samym ostatecznie w gruzy ;)
Pozdrawiam
Naleśnik

Anonimowy pisze...

ŁOŁ ŁOŁ!!!!!
grupa śledcza jednak zmusiła WAS do pokazania dowodów (łobrazków)
Uluru wyglada jak grzbiety sloni;-)
strzaskani jestescie sloncem na heban...a MM zmienila nawet kolor wlosow - prawdziwa kobietka
pozdrowienia
majka

Anonimowy pisze...

to ja moze nawiaze do wicked cara, o pardon, ultra wicked cara, ktory jest po prostu odlotowy! juz was widze jezdzacych niestrudzenie po bezdrozach australii tym okazem. moze by taka firme wicked carowa zalozyc w polszy? nawet nie trzeba inwestowac w farbe i napisy, same pojawilyby sie na vanach, ze tak powiem 'overnight' :) super, dzieki za zdjecia!
olgita.

Anonimowy pisze...

Wojtek musiał udawać twardziela, w końcu przecież Mężczyzna (co się zowie!), a Kasieńka? skąd ja to znam? Odważna jak ... - mama :)

Anonimowy pisze...

..."kara" to macie faktycznie bardziej nawet odjazdowego, niż moja dość bogata w sumie wyobraźnia, wydumać zdołała. Spodziewałem się raczej jakich hipisowskich pacyfek kwiatków i takich tam zgranych klimatów. A tu masz... bez ogródek i prosto z mostu: "perfect woman" :)) Jak wracacie do niego z wycieczki i obok stoi spory tłumek czytających te napisy, to razem z nimi się dziwujecie "kto też nim jeździ"? ..czy raczej dumnie się prężycie, że te cudo to Wasze? :))) ..a te 110 ograniczenia prędkości na znaku z tyłu to w milach? Łał :) na tej focie z Brombą to widać też, ze w tej Podróży chłop się starzaskał "na heban" i jakby zmężniał dodatkowo jeszcze? ..(choć mikrusem to raczej nigdy nie był) nie dziw teraz, że MM musi Go błaganiem i płaczem od wybiegu krokodyli odciągać. Teraz jasno widac że ..martwi się zwyczajnie kobieta ..o te krokodyle :) Jeszcze by im Dzielny Bromba krzywdę głaszcząc zrobił? :)))))
Naleśnik

Anonimowy pisze...

Uratował żonę z paszczy krokodyla

Australijczyk uratował żonę z paszczy 2,5-metrowego krokodyla w północnej Australii. Na oczach przerażonych świadków mężczyzna mocował się z potężnym gadem, usiadł mu na łbie i szturchał w okolice oczu.
36-letnia Wendy Petherick została zaatakowana przez krokodyla w parku narodowym Litchfield, na południe od miasta Darwin. Zwierzę niespodziewanie wychyliło się z płytkiej wody i złapało kobietę za nogi.

Według lekarzy, pani Petherick została dość mocno pokąsana. Jej mąż wyszedł z potyczki z krokodylem z niewielkimi zadrapaniami.REKLAMA Czytaj dalej

Len Notaras ze szpitala w Darwin podkreślił, że wszystko mogło skończyć się tragicznie, a Wendy zawdzięcza życie "szybkiej i przemyślanej reakcji męża".

Steve Landreth, jeden ze świadków zdarzenia, jest pod wrażeniem odwagi i opanowania obojga małżonków.

- Nawet po tym, jak Wendy schwytał krokodyl i została ranna, bardzo spokojnie mówiła o tym, co się stało. Oni oboje są o wiele odważniejsi niż ja, zapewniam was - relacjonował Landreth dziennikarzom.

Strażnicy parkowi powiedzieli, że to pierwszy atak krokodyla na człowieka w Litchfield. W związku z tym wyznaczone do kąpieli strefy będą skontrolowane, a strażnicy zainstalują w nich pułapki na krokodyle.
"
to byla cytata z onet.pl wiadomości
tu artykul i zdjecie krokodyla

Anonimowy pisze...

tutaj

Anonimowy pisze...

;-)
przepraszam ale za pierwszym razem zle dolaczylam kinka do artykulu
pozdrawiam
majka

Anonimowy pisze...

KU PAMIĘCI
majka

Anonimowy pisze...

Gady piękne, ale faktycznie lepiej uważać. W Australii jest mnóstwo niebezpiecznych bździągw łaziornych. Zatem Kasia, przyjedziesz do Polski, to zaczniemy Cię przyzwyczajać do gadów od zaskrońca, tam się nie zaprzyjaźniaj!!!
A pamiętacie o czapce na głowie, filtrach słonecznych i duuużej ilości wody???
Patrycja:)

Anonimowy pisze...

Kasieńko, gdzie On Cię ciąga!? Węże, krokodyle, atakujące muchy wszędobylskie...wracaj, pójdziemy na zakupy do Galerii, wypijemy Baileysa...
A Sąsiad zmężniał jak się patrzy (nie żeby wczesniej czegoś brakowało, ale teraz to...jakby nie miał żonki;-)
Całuchy dla obojga:-)
sąsiadka

Anonimowy pisze...

)-: buuuuuuuuuuuuuuuuu
Podroznicy milcza, Nalesnik milczy
mi az dzwoni w uszach od tej ciszy
ŁÓDEZWIJTA SIE LUDZISKA
majka

Anonimowy pisze...

Naleśnik "odwyk" też znosi ciężko :( Rozbestwili nas ewidentnie tymi codziennymi postami, a teraz testują cholery jedne nasze nerwy. Jak i reszta "kibiców" rwę z głowy włosy i te "znaczące milczenie" szraga resztki mych nerwów. Ba! ..scenariusze rodem z horrorów roją się i kłębią w mej zbolałej głowie! Nagły atak krwiożerczych kangurów! ..mroczna koala dybiąca w krzakach na naszą perfect women, wypasiona Bromba testująca w przydrożnych barch swe pęczniejące ostatnio bicepsy! .."niedowyprzedzenia, długaśny roadtrain "gnajacy" szosą na jedynce! ..powódz w Alice Springs! :))) szaleć to szaleć ...lądowanie ufo! (MM poleciałaby na pewno pierwsza walnąć chłopakom fotę) ..dobra starczy, bo zaraz mi wyobraźnia całkiem w kosmos wyfrunie.
Hallo Podróżnicy! Tu kibice. Prosimy o meldunek z trasy! Brak netu to żadne wytłumaczenie! Krokodyl Dundee, kręcąć w buszu patykiem na sznurku w jednym znanym mi fimie newsy kolesiom "nadawał" :))) Ino chcieć :)
Naleśnik

Anonimowy pisze...

dobrze, ze chociaz Nalesnik pisze.. bo bez nowych postow MM i B zycie po prostu nie jest takie same.. (chlip, chlip). olgita.

Anonimowy pisze...

Halo,
proszę się odezwać! Nie żebyśmy tam chcieli wiele, ale tworząc tego bloga podpisaliście niejako zobowiązanie, do zapewniania nam igrzysk.
Bo czego my się tu mamy trzymać, jak nie Waszego opowiadania o pięknym świecie, bez biur i setek telefonów i spraw na przedwczoraj. W zamian np. krokodyle, które są absolutnie fascynujące i podróż bryką, której Wam pewnie każdy czytelnik zazdrości.
Patrycja:):):)

Anonimowy pisze...

halo halo ;-)

helka pozdrawia z dalekiej wam polski. skonczyla dzisiaj tydzien :-)

e+m

Anonimowy pisze...

hmmmm, moze Pani Mama Janyszek lub Pan Tato Janyszek podejma sie kontynuacji tego bloga, bo zakladam, ze maja wiecej informacji o naszych podroznikach niz pozostali czytacze. talent reporterski (jak juz wczesniej zauwazylismy) w rodzinie, takze nawet sie nie zorientujemy kto tak swietnie pisze :-)
u kresu z ciekawosci wytrzymalosci
olgita

Anonimowy pisze...

Do wszystkich "u kresu z ciekawosci wytrzymalosci" (© Olgita): Mały Mongoł i Bromba dzwonili do mnie w środe wieczorem. Są cali i zdrowi ale niezadowoleni, bo ciągle tam u nich pada.