sobota, 8 marca 2008

Singapur

W odpowiedzi na zgloszone prosby, dzisiaj do klawiatury zasiada Bromba, prosze zapiac pasy, ruszamy.
Jak juz to pisal Maly Mongol w Singapurze zameldowalismy sie w symaptycznym schronisku, w dzielnicy Little India. Little India jest parwie jak Indie, mnostwo hindusow na ulicach, lokalnych straganow z warzywami, ciuchami i innym barachlem, knajpek i rozbrzmiewajacej wszedzie hinduskiej muzyki, brakuje tylko krow, ludzi spiacych an ulicy, stert smieci, smrodu odchodow i innych tego typu przyjemnosci. Prawie robi roznice. Wieczorkiem zasiedlismy w jednej z knajpek gdzie Bromba wciagna pyszne mutton bryiani, chapati, zapil masala tea, a na deserek okrasil wszystko pysznym slodziutkim sweat lassi. Przy stoliku obok mieslismy sympatycznego hinduskiego towarzysza, ktory w chyba najlepszy i najszybszy sposob okreslil Singapur: "clean, grean and peaceful". Zapomnial tylko jeszcze dodac "rich and horribly expensive".
Jak by nie bylo wczoraj z samego rana namowilem Malego Mongola na wycieczke do ogrodu botanicznego w okolicach Orchard Road. Ogrod niesamowity, czysciutki, zadbany, z mnostwem porozstawianych w roznych katach rzezb przedstawiajacych, a to pania na hustawce, hamaku, lub na roweze, mame krecaca sie z dzieckiem (samolocik), wzbijajace sie w powietrze labedzie i inne tego typu scenki rodzajowe. Przez ogrod plynie mnostwo malych strumykow, ktore miejscami formuja sztuczne wodospady i jeziorka. Flora niesamowita, ale nie pokusze sie o opisywanie roslin, bo po pierwsze warsztat literacki za slaby, a po drugie to domena Malego Mongola, mowiac krotko robi oszalamiajace wrazenie. Ale jakby wrazen bylo malo, w jednej z czesci ogrodu urzadono ogrod z orchideami, to dospownie orgia kolorow, ksztaltow i nazw. W ramach prac badawczo-rozwojowych w ogrodize prowadzone sa prace nad krzyzowaniem roznych gatunkow storczykow i uzyskiwaniem nowych ksztaltow, barw rozmiarow i dostosowaniem kwiatow do okreslonego przeznaczenia: dekoracyjne, :landscaping (nie wiem jak to dobrze przetlumaczyc na polski), wyhodowane kwiaty nazwanane sa nazwiskami znanych gosci odwiedzajacych ogrod osob mamy tam wiec m.in. Margaret Tacher i Waclawa Klausa, z Polski zadnych znanych gosci niestety nie bylo.
Z ogrodu botanicznego przeszlismy sie przez Orchard Road i Stamford Road do polozonego w poblizu nabrzeza i rozciagnietego na rzeka Singapur Colonial District. Orchard Road wydaje sie glowna ulica handlowa singapuru, z mnostwem hotelii w tym Hilton, Mariot i nieznany St Regis przed ktorym zaparkowane byly 3 Bentleye sluzace jako limuzyny hotelowe:) poza tym zatrzesienie centrow handlowych i sklepow znanych marek, m.in. Armani, Cartier, Luis Vuitton i innych ktorych przecietny czlowiek potrzebuje do godnego codziennego zycia.
W Colonial District ogladalismy Ratusz z poczatku XX wieku, budowla szczegolnie znaczaca w histori Singapuru jako ze w 53 roku ogloszono tam niezaleznosc od korony w 63 autonomie w ramach malezji, a w 65 niepodleglosc (wybaczcie jezeli nie zapamietalem dobrze dat), budynek Sadu Najwyzszego, Victoria Concert Hall & Theater, budynek klubu krykietowego oraz Asian Civilisation Museum. Muzeum niesamowite, z mnostwem eksponatow z calej Azji (jak wskazuje na to nazwa:)) fantastycznie wyeksponowanych, bardzo interaktywne, niestety dotarlismy tam po poludniu, juz dosc zmeczenie wiec ogladalismy je dosc pobieznie. Niemniej przyjemnie bylo jeszcze raz spojrzec na zabytki Indii, Tajlandi, Laosu, Kambaodzy, Vietnamu oraz zobaczyc kulture innych krajow regionu.
Tuz za budynkiem muzeum za rzeka zaczyna sie CBD - czyli central business district, stanowi to niestamowity widok bo zjednej strony rzeki mamy niewysokie 2 pietrowe kolonialene budynki z XIX i XX wieku, a zaraz za rzeka wyrastaja mamuty po 50 i wiecej pieter w gore. Nieopodal znajduje sie rowniez statua Merlion czyli rybolwa, lub lworyby, zalezy z ktorej strony na to cudo bedace symbolem Singapuru patrzec. Odrobine przypomina ten stwor, hybryde bedaca symbolem naszej stolicy tylko gora odrobine mniej powabna:). Stoi sobie ta statua na nabrzezu i sika z paszczy woda, a wiatr roznosi drobinki pylu na otaczajace tlumy turystow, dosc przyjemne uczucie w panyujacym tu upale i duchocie. Po przeciwnej stronie zatoki widac Espalnade Theaters, nowoczesne centrum kulturalne Singapuru w ktorym codziennie odbywaja sie koncerty na zywo. Struktura ta ma ksztalt dwoch wlochatych kulistych owocow polaczonych galazka, albo cos na ich wyobrazenie:)
Tak, i to by w sumie bylo na tyle zwiedzania wczoraj, jeszcze tylko spacerek przez Chinatown (nie zrobilo na nas specjalnego wrazeniz), gdzie Maly Mongol nabyl na straganie podstawki pod kubki z trojwymiarowymi hologramami przedstawiajacymi orientalne motywy, zkonsumowany makaron z owocami morza, wciagniete na dobranoc piwko i spac.
Dzisiaj zamiast zwiedzac klepiemy w klawiature, ja spelniam zyczenia publiki, a Maly Mongol szuka miejsca noclegu w Denpasar do ktorego wyruszamy dzis wieczorem, a dotrzemy po polnocy. Mamy tez mala dyskusje na temat tego co dzisiaj zwiedzac wyspe Santosa z oceanarium, plaza, parkiem rozrywki i innymi atrakcjami, czy zoo, ktore tu jest pobobno niesamowite.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

czyta sie dlugo wiec na pewno bylo pisane co najmniej przez 30min;-)Dziękujemy za spełnienie postulatów publiki - vox populi vox dei!!!
Kiedys slyszlaem ze w Singapurze za rzucenie niedopałka na ulice grozi chlosta publiczna?? a na pewno parę lat temu wychłostali Amerykanina za graffiti... wiec bądźcie grzeczni;-)

Anonimowy pisze...

Nareszcie dane nam podziwiać talenta literackie Bromby ;-> Zniecierpliwiony czekam na więcej takich białych kruków ;-> A Tobie najukochańsza siostrzyczko, wszystkiego najlepszego z okazji dnia kobiet, całusy :-*