piątek, 14 marca 2008

Obiecanki cacanki...

Zdjecia mialy byc wczoraj, ale powstrzymaly nas problemy techniczne, wiec dzisiaj sprobujemy to nadrobic... zamawiane wulkany, slicznotki, przystojniakow, australijczykow, holendrow i co tam komu w duszy gra:), ale po kolei (czyli historia obrazkowa ale Bromba)...
...przygoda z wulkanem Bromo rozopczela sie przed wschodem slonca...

...zblizajac sie do wulkanu, na pokladzie starego jeepa, widzielismy tylko wydobywajace sie z niego obloki pary...

...po drodze nie wiedzac czemu zahaczylismy o Mongolie, chyba tesknota MM za ziemia ojczysta:)...

... jeszcze jeden rzut oka z blizszej odleglosci upewnil nas w tym przekonaniu...

...potem skrupulatnie przeliczone przez Brombe 248 schodkow...

... i juz mozna sie bylo przechadzac waska, wulkaniczna sciezka, po granii krateru, z ktorego...


...prawej strony mielismy widok na Botok,...


...a z lewej na czeluscie piekielne krateru, donoszacego o sobie wszem i wobec siarkowym zapachem.

Po krotkiej przerwie technicznej na sniadanie i uzupelnienie niedoborow snu (calodzienna podroz i pobudka o 3:30 rano), wybralismy sie na przechadzke po okolicy podziwiajac, pola na stromych zboczach wzgorz (wedlug MM jak w Prowansji)...

...przyjmowalismy pozdrowienia od serdecznych tubylcow dla ministra Gertycha, (Twinky Winky gdzies zapodzial torebke i pytal czy niewiemy czy przypadkiem Romus od niego nie pozyczal:))...

... mijalismy po drodze lokalne slicznotki (dla uwaznych pani jest posiadaczka eleganckiej parasolki)...

... w niektorych miejscach, bylo ich po prostu zatrzesienie - elegantek, a nie parasolek oczywiscie...

...spotykalismy tez lokalnych przystojniakow...

... niektorzy z nich wykonywali nawet taniec radosci na nasz widok.

W zabijaniu czasu pozostalego do odjazdu autobusu, zdzieralismy karty grajac gre o uroczej nazwie shithead w czym aktywnie towarzyszyli nam obiecany goracokrwisty australijczyk (doktor chemii) i 2 zielonoglowych holendrow.

Czasami czlowiek podrozujac moze sie zdziwic, kiedy wybierze sie do toalety (ale czlowiek podobno dziwi sie cale zycie), cale szczescie ze pilismy tam tylko piwo w oczekiwaniu na autobus


P.S. przepraszam za bledy ortograficzne, interpunkcyjne i inne, bylbym wdzieczny za podeslanie linka do internetowego slownika ortograficznego, bo podreczny w postaci Malego Mongola nie zawszej jest pod reka.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Nie wiem jak y Naleśnik, ale ja mam wrażenie, że w kwestii przystojniaków i przystojniaczek zrobili nas na szaro....
Patrycja:)

Anonimowy pisze...

Ale Olgita dostała swoje wulkany w wersji full wypas...
Olga masz u Nich jakieś szczególne chody?
Patrycja cd.

Anonimowy pisze...

Wotuś,
relax
nawet bez podręcznego czy internetoweo słownika wyszło Ci pysznie
sąsiadeczka