niedziela, 10 lutego 2008

Maly Mongol zyje!

Nie powiem, zeby pelnia zycia, ale jakos sie trzymam. Musialam nadrobic czytanie bloga i wyznam szczerze, ze zdjecie naszego posilku z trekkingu przyprawilo mnie o drgawki. Ewidentnie plony pol ryzowych, owoce lasu i wszelkich innych laotanskich zagonow nie bardzo odpowiadaja zoladkowi Malego Mongola - widac powinnam przejsc na kumys i baranine :) Jak pisze Bromba, smakowalo dobrze, ale jednak moja pokarmowa podswiadomosc takich wynalazkow nie scierpiala. Za rada Mamy, ide na szklaneczke czegos mocniejszego (Bromba zgodzil sie mi towarzyszyc:)).
Ale najpierw kilka jeszcze szczegolow z trekkingu:
Dla polnocnych Laotanczykow i czlonkow gorskich plemion las, obok pol ryzowych, to podstawowe zrodlo aprowizacji. Na szlaku probowalismy kwasnych owocow, lisci, pedow bambusa. Dla kobiet tuz po porodzie (Ewa, Gabrysia, Ania Cz. i Malgosia, a niedlugo tez Ania P., Ania P.-K., Edyta i Dorota! (tyle wiemy..)) szczegolnie zalecane jest jedzenie suszonych grudek ziemi (sic) z jam wykopywanych w lesie. Ze wzgledu na czerwony kolor ziemi i wytlumaczenie przewodnika, ze to dobrze robi na krew, podejrzewamy, ze chodzi o uzupelnianie zelaza. W lesie tez prawdziwa perfumeria: piekne zapachy kory drzewa cytrynowego, pieprzowego i kwiatow, ktorych nie potrafie nazwac. A propos kwiatow, jest tez lokalne lekarstwo na malarie - pomaranczowe kwiatki, ktorych wywar powinno pic sie w duzych ilosciach przez tydzien. Wolalabym nie sprawdzac, czy jest skuteczny :)
Chyba, ze lekarstwo wspoldzialac musi z Duchem... Czlonkowie plemion wierza w Duchy, "Spirits" jak okreslal to nasz przewodnik. W wioskach sa dla nich specjalne "oltarze" - wyglada to jak waska bramka, mniej wiecej wysokosci czlowieka. Na czterech dlugich, cienkich, pionowych galazkach opiera sie kilka poziomych (duzo juz krotszych). Czestym widokiem jest rozciagniety na poziomych galazkach wypatroszony szczeniak, czasem glowa innego malego zwierzecia, obok tego rozety splecione z wysuszonych pasm lisci palmowych. To ofiara dla Ducha. Przy bramkach czlonkowie plemiona zostawiaja tez drobne ilosci jedzenia (nb podobnie jak to sie dzieje przed posagami Buddy w swiatyniach Laotanczykow czy Tajow). Kazda wioska ma swojego "wodza od Duchow", ktorego zadaniem jest wznoszenie takich miejsc ofiary czy oltarzy. Brombe przed chorobami chronic moze wlasnie swiezo zawiazana znajmosc z takim szamanem, przypieczetowana poranna dawka "Akha whisky" w domu tego goscinnego czlowieka. Bromba wypil dwa kieliszki, a sam szaman w ramach dobrego przykladu (prolog) i oblaskawienia duchow (epilog) - cztery.
W wioskach mnostwo dzieciakow. Witaly nas okrzykami "sabadi, ja mu ma!", czyli "czesc" w wersji laotanskiej i akha. Odpowiadalismy tak samo, ale do przelamania niesmialosci potrzebne bylo jeszcze powolne dreptanie coraz blizej siebie i przygladanie sie sobie nawzajem. Na koniec z rozbawieniem ogladaly swoje wlasne zdjecia na malym ekraniku aparatu, albo wlaczaly nas do zabawy w podrzucanie plastikowych butelek. Najciezej bylo przekonac je do pokazania podrecznikow (w tych wioskach, gdzie byla szkola) - widac edukacja zabija naturalna serdecznosc i ciekawosc.
"Atrakcja" ostatniego dnia bylo tez swiniobicie. Oprocz zwyklego piania kogutow obudzil mnie przerazliwy kwik i pomyslalam, ze jednej swini mniej. Moje przypuszczenia sie potwierdzily i z godzine pozniej Bromba dokumentowal juz podzial miesa pomiedzy mieszkancow wioski, zeby jeszcze chwile pozniej opic cala sprawe z szamanem.
Tyle pamietam, po powrocie obiecujemy wiecej zdjec z wiosek plemion, a przy zdjeciach jak zwykle pewnie wiecej opowiesci. Dzisiaj zwiedzamy Luang Prabang, jutro zaplanowana na dzis wczesna pobudka, zeby obejrzec darowanie jedzenia mnichom, potem wyprawa do jaskini z wizerunkami Buddy i do wodospadu, a we wtorek ruszamy do Phonosavan.

8 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Ten szaman to ma życie. Cały czas na bani i to w imię ideologii. Nieźle się urządził.
Pat:)

Anonimowy pisze...

A i owszem, potem może nawet wszelkie leśne zielsko jeść bez obaw. Ciekawa jestem tylko, czy wie jakim bogom cześć oddaje?
m :))

Anonimowy pisze...

.."Bromba wypił dwa kieliszki, a sam szaman w ramach dobrego przykladu i oblaskawienia duchow - cztery.."
Wojtek Ty tam również reprezentujesz Polskę :) Rany boskie! ..co oni tam teraz o nas pomyślą?!
Naleśnik

Anonimowy pisze...

Ja tam nie wierze ze Wojtek TYLKO 2!!! Szaman oszukiwal.
majka

Anonimowy pisze...

Gdzie sie podziewacie ? Tesknie za Wami!!!
cmok - majka

Anonimowy pisze...

Serdecznie gratuluję anonimowym rodzicom narodzin Ulryczka. Czy imię nadano Mu na cześć wielkiego poprzednika Ulrika von Jungingena?

Pozdrawiam,

Jagiełło

Anonimowy pisze...

Kasieńko, dziekuję za wiadomość, chociaż wiemy, że żyjecie. Innym do wiadomości podam, że dzisiaj nasi podróżnicy są już chyba w Kambodży, a jutro jadą do Wietnamu i mają się dobrze :))
U nas we Wrocławiu przymroziło, w stolicy oczywiście mróz większy i do tego jeszcze śnieg. Dla poprawienia nastroju ślicznie świeci słońce. Całuje - m

Anna pisze...

Ok. To ja dzis sie wybieram na ziemiobranie. Maly problem polega na tym, ze ziemia w Warszawie jest czesciowo pokryta sniegiem a czesciowo psimi kupami, ale moze znajde co czystego i malo zmarznietego, sprobuje wykopac spod samochodu :-)

PS Calusy ode mnie, czyli Ani P. i Jaska. Dzis ide do szpitala. Ania P.-K. bedzie rodzic najprawdopodobniej sroda-czwartek.