niedziela, 27 stycznia 2008

Bangkok

Bangkok od razu nas wciagnal i zachwycil, przynajmniej powierzchownie: nowoczesne i bardzo dobrze zorganizowane lotnisko, na ulicach czysto, samochody jada po wyznaczonych pasach ruchu, a kierowcy tuk-tukow zdecydowanie mniej natarczywi. Po przylocie z czterogodzinnym opoznieniem i dlugotrwalych poszukiwaniach noclegu na slynnej Ko San Road, ultraturystycznej budget dzielnicy, rozpoczelo sie odreagowywanie :) Prysznic, pokoj z oknami (tak, tak, i z tego mozna sie ucieszyc), koszulki z krotkim rekawem i spodenki do kolan. Potem kolejny poziom potrzeb, czyli lody z bita smietana, piwko (prawie jednoczesnie) i tajski masaz. Wspanialy, choc kosci nam chrupaly momentami pod naporem mocno barczystych masazystek! Hitem jedzeniowym okazal sie padthai, czyli makarony roznego rodzaju z salatami, kielkami i innymi warzywami (tudziez kurczakiem lub jajkiem) smazone w woku (i soja-sosie), oraz swiezo obrane ananasy. Wcinamy kilogramami (choc planujemy wrocic tylko we dwoje ;))
Bangkok jest kompletna mieszanina wrazen i widokow - od pieknego palacu krolewskiego, wspanialych swiatyn z posagami Buddy (jeden z nich wypelnia szczelnie budynek swiatyni, wyski od podlogi po sufit, ma jedyne 46 metrow dlugosci, to Budda w pozycji lezacej z glowa oparta na dloni, inny - caly ze zlota - wazy bagatela 5,5 tony), drewnianych domkow nad niezliczonymi kanalami po supernowoczesne biurowce i centra handlowe i miejska szybka kolejke, mknacy nad ulicami "skytrain". Oczywiscie Bangkok znany jest ze wzgledu na swoje targowiska, na ktorych za nieznaczna sume mozna nabyc markowe ubrania, zegarki, plecaki.. no, prawie markowe, tzw. "identyczne z naturalnym" :) Na zegarkowych straganach panowie i panie sprzedawcy pokazuja katalog, dla wygody klienta ulozony alfabetycznie: armani, gucci, omega, patek phillipe, rolex, seico itd. Zaraz obok sweterki lacoste, bluzy pumy, buty addidas, okulary ray ban - wszystko, czego dusza zapragnie, a na co portfel za maly.
Sporo tutaj Polakow w miedzynarodowym tlumie - dzisiaj spotkalismy organizatorow OSOTT'u ze Szczyrku i Wojtka kolege z SGH.
Okej, dzisiaj krotko, biegniemy na autobus - kierunek poludnie: Ko Phangan.

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

;-)
i kto by pomyslal ze tak fajnie piszesz Kasiu o jedzonku a jestes przeciez taki niejadek.
Wczoraj tutaj wialo i trzaskalo oknami a dzisiaj slonce prawie jak tam u Was. Buzioly od pszczoly (majka)

Anonimowy pisze...

ja przez te "wiało i trzaskało" 5 godzin do domu ze stolicy samochodem wracałem. "Gnałem" całe 40 na godzinę :) Szosy było mało tak wicher nosił, a widoczność była taka jakby ktoś co chwila wiadro wody na przednią szybę wylewał :) Ja widziałem ledwie światła gościa przede mną, on ledwie tego przed sobą i taki to "lańcuszek dobrej woli" z tego był. Pierwszy w tej karawanie też nie ganał zbytnio, bo nie wiedział w strugach deszczu gdzie ta droga tak dokładnie leci. Jak go jakiś niecierpliwy bałwan w koncu wyprzedził to się chyba chłopina nawet ucieszył, bo teraz to on miał problem :) Te słonce dziś też takie "prawie" jak tam. Jak to było? "Prawie czyni wielką różnicę" ;)
...a na tym Buddzie (wiecie całe 5,5 tony czystego kruszcu) nie da się aby śrubek ciut poluzować? ..tak bez związku pytam :))))
Bangkok stolica podróbek? W Chinach to nowego Merca "identycznego z naturalnym" kupić ponoć okazyjnie można. Pozdrawiam
Naleśnik

Anonimowy pisze...

Z tym planami powrotu we dwoje, to różnie bywa... Ja też nie planowałem, a przywiozłem z Kuby pasażera na gapę ;))

Tomek Z.

Anonimowy pisze...

No to dotarliście do mojego ukochanego kraju. Krewetki królewskie popite Black Tigerem z Patekiem na ręku - mniam. Pamietajcie o "orginale" Pateka dla sąsiada, który dziś pół dnia spędził w Urzędzie Celnym chcąc odbrać Wasze rzeczy; i na milośc boską następnym razem nie wyceniajcie t-shirtów na 1200$ bo nasi strajkujący od kilku dni celnicy próbowali ściągnąć 51% oplat celnych od przesyłki.
P.s Wojtas pamietaj, że w Tajlandii jest deficyt kobiet, uważaj na żonę!!!!

kasia pisze...

ja czytam hurtowo po kilka wpisów, oglądałam właśnie foto z wielbłądów i mam poważną wątpliwość, czyżby wasz superekonomiczny, nowoczesny, stechnicyzowany i zalaminowany bagaz zmienil się już w tę kupę wojłoków za Kaśką????
dobrze się czyta o przysmakach smakach i słońcu w środku niekonkretnej pory zimopodobnej...
uściski,
kasiakacz