sobota, 30 października 2010

warszawskie dodatki

warszawa przywitała nas chmurami i chłodem, to byl maly szok dla organizmy przyzwyczajonego do ciągłej temperatury w okolicach 30 stopni. na cale szczescie na lotnisku czekały na nas kasia z justyna.
wracajac jeszcze do podrozy, usłyszałem kilka pochwal odnośnie mojej pisaniny i wyrzut ze nie moge przecież tak porzucić bloga, bez zakończenia, i bez zdjęć. w związku z tym pojawia sie to male uzupelnienie, i kilka zdjec tez sie pojawi
ale po kolei, pod koniec zwiedzalismy z huberterm cienga de zapata, rejon bagienny w centralnej kubie, o 7 rano przyjeżdża po nas umowiony kierowca w starej ladzie koloru czerwonego, mkniemy pozniej przez plantacje trzciny cukrowej do zatoki świń gdzie jest male muzeum, mozna w nim poogladac sprzet wojskowy agresorow, oraz bohaterskich obroncow kuby, generalnie jakby to kaska okreslila, ale to zalosne. Idziemy wyjrzec tez na plaże, dostepu do ktorej broni hotel zbudowany dla dewizowych turystow:)

i dalej na bagna, nasz kierowca przewodnik proponuje ze zawiezie nas do guama, wioski centrum turystycznego, ktore ma byc bardzo urokliwe, tak przynajmniej mowia wszyscy spotkani kubanczycy, a jesli tak mowia to jedziemy. Guama okazala sie rzeczywiscie centrum turystycznym z malym zoo, zolwie i ryby ledwie chlapiace ogonami, bo akurat jest pora czyszczenia ich basenu, wiec pan spuscil owde i zbiera nagromadzony szlam guma na kiju, jak mu ktoras rybka zablisko przykica, albo zolwik podpelznie, to bach go guma do wodyJ w zoo mieli jeszcze pare innych zwierzakow ale najwieksza radosc sprawila nam zagroda z krokodylami, niektore calkiem pokazne.

Zoo zwiedzamy w tak zwanym w miedzyczasie oczekiwania na logke, ktora zawiezie nas do wioski indian, oczywiscie zwiedzanie zajelo nam krocej niz kubanskie „10 minut” za ktore miala sie pojawic nasza lodka, hubert zaczyna sie wsciekac ze jak to przeciez miala byc za 10 minut.... ostatecznie pakuja nas na motorowke, na ktora dosiada sie grupa ok 15 polakow, ktorzy wlasnie przyjechali zorganizowana wycieczka autobusem, po mniej wiecej 30 sekundach mamy ich dosc, w szczegolnosci ogolnych zachwytow w stylu, gluchego telefonu, obserwujemy ptaki wskazywane przez przewodnika, a tu o patrzcie, orzel, orzel, zel, wyzel,....czy nikt panstwu nie powiedzial ze jak sie obserwuje ptaki to nalezy zachowywac sie mozliwie cicho? Mimo wszystko plyniemy a wlascicie lecimy bo nasza ludka slizga sie po falach do wioski indian, wraz ze wzrostem predkosci rosnie w polskim narodzie odpowiedzialnosc, grupa zaczyna sie glosno zastanawiac czy powinnismy tak szybko plynac, a jak juz plyniemy czy nie powinni nam rozdac kapokow, a jak nie rozdaja, to czy ... i tak sobie dywaguja, wioska indianska okazuje sie kompletna klapa – kilka chat przerobionych na sklepy z pamiątkami, jedna na bar, kilka plastikowych figur indian przy codziennych pracach, tracimy 45 minut, hubert wsciekly

Ostatecznie udaj nam sie pojechac do parku, poogladac, czaple, flamingi, orly, ryby, kraby i inne kreatury, jest fajnie, jest dziko i nie ma turystow, przy okazji lapiemy gume i musimy zespolowym wysilkiem wymienic kolo. Hubert w koncu zadowolony, na zakonczenie dnia wybieramy sie na plaze na obiad, plywanie w morzu i ostateni opalanie,

Pozniej juz tylko hawana i wylot do warszawy

Jeszcze mala dygresja, zastanawialem sie co puszczaja w kubanskiej telewizji i jak dziala lokalna propaganda, generalnie w telewizji dominuja takie same szmirowate seriale, opery mydlane jak wszedzie indziej, natomiast wiadomosci, ktore obejrzalem czekajac na autobus byly majstersztykiem, pokazywane byly tylko biedniejsze od kuby kraje, a wiec mielismy afryke, indie, jakie kraiki z ameryki pld./ karaibow, wszedzie nieszczęście ludzkie, spiker mowil cos o bratnie pomocy i wysyłanych lekarzach, majstersztyk, naprawdę

A teraz garsc obiecanych zdjec














cienga de zapata,




















hubert z malym aligatorem, na cale szczescie byl troche apatyczny, aligator nie hubert oczywiscie













cienfuegos, willa w stylu mauretanskim













cienfuegos, widok na plac z casa de la cultura, chwile przed burza













cienfuegos, oprawianie wieprzka na ulicy













varadero, plaza













matanzas, portret che na lokalnym rynku













dolina vinales













hawana, motoryksze



















trynidad, siesta




















hawana, moda ulicy

hawana, przyklad nieszczesliwej inwestycji, hotel habana libre zostal oddany do użytku w 1958 roku, 1 stycznia 1959 do hawany wmaszerowal fidel



trinidad



santiago de cuba


moj kolega carlos, wbrew pozorom nie kibicuje legii, tylko pokozuje znaczek libertad



santiago de cuba, casa de la cultura


santiago de cuba, ulica


santiago de cuba, ulica

1 komentarz:

olgita pisze...

fotograficzne zakonczene na 5. i cale szczescie, ze hubert w koncu zadowolony :)
o.